poniedziałek, 5 marca 2012

I co dzisiaj? Dupa jasia. Ale zacznijmy od początku, który był wporzo.

1) 2 sucharki, trufelki twarogowe o smaku kiwi (to znowu nie tooo)


2) pieczywko otrębowe z serkiem kanapkowym, kawa z mlekiem


3) 2 niewielkie jabłuszka, kawa z mlekiem


I tu się zaczęło. Złamałam reguły, bo i usprawiedliwienie błahe oraz konkretnie naciągane (załapałam brak humoru i rozkminy pod koniec zajęć/w autobusie), i druga sprawa, że sama sobie kupiłam żarło, chociaż to miało nie wystąpić nawet w dni dyspens. W efekcie wpadło mi do bebzona kilka michałków, ciastek, duży batonik, a na dodatek - co prawda to nie smakołyk, ale jednak lipa - dwa białe rogale z grubą warstwą masła. Makabra. Wciskam dzień do bilansu dyspensowego i cóż, jedziemy dalej, co zrobić. Ale chociaż na fitnessie byłam, jakiś plus - trochę spaliłam.

1 komentarz:

  1. Można robić kotlety z samych warzyw =)
    Cóż nadal masz problem. Zmień podejście do jedzenia. Za tą kasę miałabyś dużo innych smacznych i zdrowych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń