Obudzona wichurą za oknem o godzinie 5:30. ^^ Myślałam, że eksploduję po tych zaledwie pięciu (niecałych!) godzinach snu. Nie żeby to nie była moja przeciętna dawka snu, ale... w ferie?! A później na dodatek nie udało mi się zasnąć (nawet tykanie zegara doprowadzało mnie do szału). Przez co wstałam, gdy za oknem jeszcze mrok był, lewą nogą, mam parcie na żarcie i podjadam, więc to takie mniej więcej dzisiaj.
owsianka ze słonecznikiem, bułka
wieeelkie jabłucho
a'la czekolada, kakao
kolejna buła, z masłem
klopsiki kalafiorowe z ulubionym jogurtem naturalnym
I jeszcze różne inne rzeczy dziś mi wpadają do jadłospisu, niekoniecznie fajne i na miejscu, ogólnie słaaabo.
Poza tym doszłam do wniosku, że klopsy jak przeleżały od wczoraj, to się przegryzły i smak jest lepszy oraz przypominają mi jakoś trochę placki ziemniaczane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz