poniedziałek, 27 lutego 2012

`Udowodnij, że potrafisz, jak wiele znaczysz... Jeszcze zobaczysz!`

Dobra, kolejny nowy początek. Wiem, że już nudna z tym jestem. Ale tak serio. Od teraz traktuję siebie jak na początku diety. Jakbym dopiero zaczynała, a zacząć trzeba z powerem, bez odstępstw i łakoci nawet raz na tydzień.

Czyli poniedziałek, powrót do nauki, powrót do odpowiedniego stanu ducha i ciała. Pełna mobilizacja i próba silnej woli - 40 dni bez smakołyków/w tym słodzików. HEHE! Dozwolone max 5 dni dyspensy od tegoż postu, ale tylko z solidnym usprawiedliwieniem (zapowiada się kilka imprez urodzinowych - w "smakołyki" wlicza mi się też alkohol :D). Ponadto owe dyspensy postaram się zakończyć jedynie na procentowych dyspensach, nie żywieniowych. Żadnych "i tak dzień na straty", żadnych kompulsów. Odpieczywuję się też trochę, bo ostatnio ciągle bym jadła pieczywo. Także na razie tylko chrupkie. Nie liczę kalorii, zazwyczaj nie ważę produktów, nie ważę siebie do 10 marca. (po niedzielnym popłynięciu nie ważyłam się, więc nie wiem dokładnie ile ważę i nie będę wiedziała, czy i ile mi do tego marca spadnie, no ale co tam. Ważenie mnie dobija, więc nie wiem, czy tego 10. w ogóle na tą wagę wejdę).

Na dzień dzisiejszy:
dzień 1/12 bez ważenia,
dzień 1/40 bez smakołyków(/słodzików/alkoholu),
w tym 0/5 wykorzystanych dyspens,
godzin fitnessu (od 27.02): 1 h.


Będę prowadzić dzienną aktualizację tego bilansu po prawej stronie u góry.
A fotek raczej nie w weekendy nie będę wiele dodawać, bo szkoła czas zabiera...

Go go Power Rangeeeers! :)


+ dzisiejszy jadłospis:



1) owsianka na mleku, kromka chrupkiego z polędwicą

2)
duże jabłko

3)
makaron z sosem (czubata łyżeczka przecieru, 2 łyżki kukurydzy, pół pomidora, gruby plaster polędwicy, łyżeczka siemienia lnianego, trochę oliwy, przyprawy)


4) trochę groszku, 6 zielonych placuszków (jajo, szpinak, 3 kotlety sojowe, ząbek czosnku, gruby plaster polędwicy, trochę oliwy, przyprawy)


5) miska warzywnej, miseczka twarogu ze szczypiorkiem i polędwicą


1 komentarz:

  1. Dla mnie chore jest dawanie sobie dni dyspens. Albo postanawiam coś albo nie. Albo post od słodyczy alko i słodziów albo nie. I po tych 40 dniach dajesz psychice i ciału dyspense-możesz nawpieprzać się słodkiego, bo minęło 40 dni więc się nagradzam. Pisz ile dni wytrzymujesz bez słodyczy. A jak sobie na coś pozwolisz- odliczaj dni od początku, a nie oszukuj się,że dajesz radę wytrzymać tyle dni,bo się potem rzucisz. ;)

    Pieczywo chrupkie nie jest złe, ale dobry razowiec jest świetny i nie warto z niego rezygnować

    I trochę Cię chce ostudzić. Zazwyczaj wielki zapał jest słomiany. Lepiej wytrwale spokojnie i równolegle
    :* Kciukam

    OdpowiedzUsuń